piątek, 21 lipca 2017

Twoja krew, twoja wiara - Mk 5, 34

"Głowa do góry, wszystko będzie dobrze." Co czujesz, kiedy wali Ci się świat a ktoś (oczywiście z dobrego serca) wypowiada te słowa? Z całą pewnością nie wierzysz w takie pocieszenia. Przede wszystkim nie widzisz w ogóle szansy na to, żeby było lepiej. Tak się zdarza i...to normalne.
Pamiętasz z Ewangelii kobietę cierpiącą na krwotok? Św. Marek pisze o niej, że od dwunastu lat zmagała się ze swoimi dolegliwościami, wydała cały swój majątek na lekarzy a po wszelkich interwencjach było tylko gorzej.
Masz swój krwotok? Sytuację, przez którą cierpisz? Masz coś, czego zmienić nie możesz, coś, na co nie masz wpływu? Coś schowanego głęboko, z czym poradzić sobie nie możesz i wydaje Ci się, że to sytuacja bez wyjścia?
Jeżeli tak, to pozostaje Ci czekać. Czekać aż Jezus będzie gdzieś obok Ciebie przechodził. Ale nie możesz do tego czasu się użalać! Musisz przygotować się tak, by złapać Go choćby za rąbek płaszcza. Tak po cichu. Spokojnie, acz zdecydowanie. Ona tak zrobiła. Kobieta z Ewangelii dotknęła Jezusa, chociaż nie wolno jej było nikogo dotykać, bo przez krwotok była nieczysta. Zrobiła to wbrew prawu i logice. Zrobiła to, bo była zdesperowana i nie miała już żadnego innego płaszcza ratunku.
A co Jezus do niej powiedział? "Córko, twoja wiara cię uzdrowiła, idź w pokoju i bądź wolna od swojej dolegliwości." (Mk 5,34)
On nie powiedział, że uzdrawia ją Jego Ojciec, On nie powiedział, że uzdrawia ją On mogą Boga. On powiedział, że to jej wiara ją uzdrowiła. Silna wiara. Wielka łaska, jakiej dostąpiła. Ogromny dar, z którego skorzystała. Dlaczego go miała? Bo chciała go mieć. Gdyby nie jej wiara, pewnie już by nie szukała, nie poszłaby za Chrystusem, nie próbowałaby chwytać rąbka jego płaszcza.
Może czasami się zastanawiasz, po co Ci wiara. Nie po to, żeby było łatwiej! Po to, żebyś, kiedy będzie najtrudniej na świecie, miał odwagę ten kolejny raz wyciągnąć dłoń i dotknąć płaszcza Chrystusa!

czwartek, 8 czerwca 2017

Moja Pięćdziesiątnica - Dz 2, 1-2

Kilka dni temu było Zesłanie Ducha Świętego. To Święto, o którym nie dam zapomnieć! Właśnie dlatego piszę o nim dzisiaj, kiedy jest już po nim. Piszę dzisiaj, żeby uświadomić Tobie, że Zesłanie nigdy się nie kończy, chociaż niekiedy trzeba na nie poczekać.
"Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, byli wszyscy w tym samym miejscu. Nagle rozległ się szu z nieba, jakby gwałtownie wiejącego wiatru. I napełnił cały dom, w którym przebywali." (Dz 2, 1-2)
Mowa oczywiście o apostołach. Od śmierci ich Mistrza minęło pięćdziesiąt dni. Jezus obiecał im co prawda Ducha Pocieszyciela, ale po pierwsze, chyba nie bardzo wiedzieli o co z tym chodzi a po drugie, Duch nie przychodził a trzeba było jakoś żyć. Mimo to czekali...pięćdziesiąt dni. Czekali w zaufaniu. Może powiesz, że to tylko pięćdziesiąt dni, ale przypomnij sobie swoją frustrację, jak ostatnio musiałeś poczekać pół godziny w kolejce do lekarza. Czekanie jest trudne. Czekanie na coś, czego nie znam. Czekanie na to, co dalej. Czekasz? Ja bardzo czekam. W Dziejach Apostolskich nie ma ni słowa o tym, co Apostołowie myśleli, że się stanie. Przecież na pewno rozmawiali między sobą o tym, czym jest Zesłanie Ducha. Dlaczego nic o tym nie ma? Bo to mało ważne. Tak samo, Twoje i moje oczekiwania od rzeczywistości są mało ważne w perspektywie Bożego zamysłu. Myślisz, że spodziewali się tego, co nastało? Mówili obcymi językami, przemogli samych siebie, wyszli poza własne możliwości. Nigdy nie czyniliby takich wielkich dzieł jedynie własnymi siłami.
Możliwe, że Twoja Pięćdziesiątnica trwa. Masz poczucie beznadziei i bezsensu, nie wiesz, co dalej. Ale pamiętaj, ona się kiedyś skończy i już pewnie nawet nie będziesz pamiętać swojego strachu.
Pomyślałeś, że Ciebie to nie dotyczy? Zawsze, kiedy czujesz, że robisz dobrze i czynisz to w Bogu jest Twoje Zesłanie Ducha. Jest Twoje Zesłanie, bo pozostawiasz swoje blokady i wychodzisz ponad siebie a to dzieje się już tylko Mocą Boga!

niedziela, 26 marca 2017

RADOSNY, czyli...jaki? - Ga 5, 22

Po dzisiejszej Eucharystii, na pewno duża część z nas zastanawia się nad sensem radości. Ta niedziela wyróżnia się przede wszystkim z uwagi na niecodzienny kolor ornatu księdza. Mamy Wielki Post a dzisiaj słyszymy nawoływanie do radości. I nic dziwnego, że początkowo nam się wydaje, że brak w tym logiki...
Z czym kojarzy nam się radość? Z uśmiechem, śmiechem, czymś pozytywnym, czymś na co przyjemnie się patrzy. Każdemu z nas przychodzi na myśl coś innego, kiedy ma sobie przypomnieć najbardziej radosne wydarzenie, jakie pamięta.
Niestety, niepoprawnie, radość bywa utożsamiana z wesołkowatością, lekkością a niekiedy i głupotą. Dlaczego tak myślę? Jakiś chwilowy śmiech, czy dobry nastrój to jest coś co mamy przez określony moment. Ale czy naprawdę jestem radosny? Radość to jeden z Darów Ducha Świętego, o którym w liście do Galatów pisze św. Paweł: "Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość (...)" Ga 5,22
Czy Owoc Ducha może być chwilowy, nietrwały, niepewny?
Często, kiedy nie jesteśmy uśmiechnięci, słyszymy pod swoim adresem, że jesteśmy nieradośni. Ale czy to prawda?
Czym wobec tego jest radość? Radość to nie jest brak problemów. Radość to przyjmowanie od Boga rzeczywistości taką, jaka jest naprawdę. Zobacz, są rzeczy, na które nie masz wpływu. Możesz tracić energię na buntowanie się a możesz też zakasać duchowe rękawy i z owocem Radości w sobie, stawić im czoła i żyć radośnie z prawdziwym uśmiechem odciśniętym w duszy a nie udawanym na twarzy!

niedziela, 19 marca 2017

Szanowni Mężczyźni! - Mt 1, 20

Szanowni Mężczyźni!
Dostaliście od Boga Kogoś bardzo cennego. Waszym Patronem jest św. Józef. To ten, pod którego opiekę Bóg powierzył Swojego Syna. Tobie, jako Mężczyźnie też powierza Swojego Syna, bo jesteś powołany do Wiary.
Nie chodzi wcale o to, żeby być twardym, bezwzględnym, zdecydowanym i niczego się nie bać. Taki mężczyzna byłby bezduszny. Sam św. Józef bał się, kiedy dowiedział się, że Maryja jest brzemienna. Jego siła polega na tym, że posłuchał Anioła, gdy Ten powiedział mu: "Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć twojej żony Maryi, gdyż to, co się w Niej poczęło, pochodzi z Ducha Świętego." (Mt 1,20). Należy pamiętać, że Józef nie był do niczego przymuszony. Nie musiał słuchać Anioła. Mógł polegać na własnych domysłach. W tym właśnie objawiła się jego siła. Potrafił dostrzec Wolę Bożą w swoim życiu. Wola Boga stała się czymś najpiękniejszym, co przyjął.
Chociaż Dzień Mężczyzny był niedawno obchodzony, nie jest bardzo powszechny. Dlatego w przeddzień Uroczystości św. Józefa, życzę Wam takiej otwartości na Ducha Świętego, byście potrafili wypełniać Wolę Bożą w swoim życiu. To jest siła Waszej Męskości! Bożej Męskości!

sobota, 18 marca 2017

Pokój, izdebka, komnata - Mt 6,6

Tegoroczny czas Wielkiego Postu dostajesz po coś. Po co? Zapewne pierwsza myśl jest taka, że po to, by się duchowo rozwinąć. To na pewno prawda. Ale jak się rozwijać? W jaki sposób to zrobić? Oczywiście, przychodzą nam do głowy różne praktyki religijne (te wielkopostne i nasze codzienne) i to świetnie. Ale nie wydaje Ci się od któregoś momentu, że same praktyki nie wystarczą? Że jest trochę pusto?
Jak się modlić? Jak to robić, kiedy "nie idzie"? Co jest nie tak? Z Tobą na pewno wszystko jest w porządku. Zastanów się jednak, jak Twoja zwykła modlitwa wygląda? Rozmawiasz z Bogiem, jak z Przyjacielem? Kiedy z Nim rozmawiasz? Tylko w Kościele? Czy może poza nim też?
Przypomnij sobie piękne Słowa z Ewangelii: "Gdy ty się modlisz, wejdź do swojego mieszkania, zamknij za sobą drzwi i módl się do Ojca, który jest w ukryciu. A twój Ojciec, który widzi także to, co ukryte, nagrodzi ciebie." (Mt 6, 6). One są zachętą do szczerości. Często mamy tak, że są takie sfery naszego wnętrza (naszego mieszkania), do których nie chcemy Boga dopuścić. Nie dopuszczamy Go, bo się czegoś wstydzimy, bo coś nie wypada, bo to dla nas zbyt bolesne, by w ogóle o tym myśleć na modlitwie i rozmawiać z Bogiem. Wiesz co? On już tam jest! On jest wewnątrz Twojego wnętrza i doskonale zna te wszystkie sprawy, o których niekoniecznie chcesz mówić na modlitwie. Przecież te sprawy są w ukryciu. A gdzie jest Ojciec według Słów Ewangelii? Jest w ukryciu. On już zdążył zatroszczyć się o wszystko, co ukrywasz przed Nim w swojej izdebce, pokoju, komnacie, najciemniejszym zakamarku duszy. Jest tam, dotyka tych spraw i właśnie z nimi KOCHA CIĘ NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE.

niedziela, 19 lutego 2017

(Nie) kocham - Kpł 19, 18b

W Kościele nieustannie dużo się mówi (i zapewne będzie się mówiło) o miłości bliźniego. Często wpaja się nam bardzo cukierkowe obrazki tego, jak powinniśmy, czy wręcz MAMY OBOWIĄZEK (powiało grozą) postępować. Ale czy rzeczywiście kochamy każdego, kto jest koło nas? Czy kocham tego, kto mnie denerwuje? Czy kocham tego, kto sprawił mi przykrość? Czy kocham tak po prostu a nie dlatego że mam za co? Jeżeli nie, to co mogę zrobić, żeby kochać? I to nie tak na pół gwizdka, tylko kochać naprawdę?
Odpowiedź na powyższe pytania możemy odnaleźć w Piśmie Świętym. Mianowicie, Bóg mówi: "będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego" (Kpł 19, 18b)
Kochasz siebie? Odpowiedz sobie tak uczciwie, czy kochasz to, jaki jesteś? Może masz do siebie ciągle o coś pretensje? Może coś Ci się w sobie nie podoba?
Wiesz, każdy ma coś takiego, czego sam w sobie nie lubi. Kwestia tego, jak podejdziesz do zmiany siebie. Wszystko można w sobie zmienić.
Zauważyłeś, że zazwyczaj nie kochają innych osoby zgorzkniałe, smutne? Oni nie okazują szczerej miłości ludziom, którzy ich otaczają. Nie okazują, bo są zbyt bardzo skupieni na sobie. Nie okazują, bo nie kochają siebie.
Bliźniego, jak siebie samego - to jest miara Miłości. A Ty? Kochasz siebie?

czwartek, 9 lutego 2017

Trudne dziękowanie - J 6, 11


Z czym kojarzy Ci się dziękowanie? Raczej z prostym faktem, że coś masz, coś otrzymujesz i czujesz się zobowiązany, żeby za to podziękować. Prosta sprawa. Przecież każdy tak robi. A czy dziękujesz wtedy, kiedy właściwie nie masz za co? Nie, tak się nie robi. Jeżeli nie ma za co dziękować, to nie ma jednocześnie mowy o żadnym dziękowaniu. A czy często są takie sytuacje, kiedy nie masz za co dziękować a przeciwnie, masz o co prosić? Pewnie przyszło Ci do głowy co najmniej kilka takich sytuacji i ta jedna, najważniejsza. Ta sprawa, którą teraz żyjesz. Coś, czego bardzo byś chciał, o co nieustannie prosisz.
Wiesz, że taka trudna sytuacja to też dar, za który należy dziękować? Może w pierwszej chwili pomyślisz, że to głupota, ale Sam Chrystus tak robił. Pamiętasz scenę, w której nakarmił tysiące ludzi pięcioma chlebami i dwiema rybami? W tej przypowieści zazwyczaj zwraca się uwagę jedynie na sam fakt rozmnożenia pokarmu i dobrze. Trzeba jednak spojrzeć też na to, co Chrystus robi. Ewangelista opisuje: "Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał." (J 6, 11)
ODMÓWIWSZY DZIĘKCZYNIENIE - Jezus miał przed sobą kilka tysięcy osób do nakarmienia, pięć chlebów i dwie ryby. Matematyka w tej sytuacji była bezradna - tyle pokarmu nie wystarczy dla tak wielu osób. Co byś zrobił na Jego miejscu? Pewnie byś się zdenerwował i mocno prosił, żeby Bóg przymnożył pokarmu. Jezus podziękował za to, co miał. Trochę wbrew logice, trochę jakby nie wiedział, co robi. Ale zobacz, że Bóg docenił Jego dziękczynienie. Docenił dziękczynienie Chrystusa za to, co było.
Zwróć uwagę na to, że zazwyczaj najbardziej z tego, co mają cieszą się osoby, które mają najmniej. Zobacz, jakie to ewangeliczne. To są ludzie Ewangelii. Zobacz, że osoby nieuleczalnie chore zazwyczaj dziękują Bogu za każdy dzień, który został im dany i dzięki temu żyją w pełni.
A Ty? Rozejrzyj się...masz dużo więcej powodów do dziękczynienia, niż do próśb. NA PEWNO!